W północno-wschodniej części Beskidów Śląsko-Morawskich baza noclegowa jest bardzo rozbudowana. Chata Prasiva, Na Kotari, Ropicka, Javorovy, Kozinec, Kozubova, Kamenity, Kolarova Chata Slavic. Jest gdzie spać, jest jak planować przejścia – nawet na kilka dni. Do tej pory miałem okazję zatrzymać się na noc tylko w jednym z tych schronisk. W Chacie pod Ostrym. I był to pobyt nad wyraz udany.
Schronisko umieszczone jest na wysokości 954 m n.p.m. na malowniczej polanie pod szczytem Ostry, który wraz z Javorovym stanowi najbardziej rozpoznawalne wierzchołki w tej części pasma. Spod budynku można podziwiać panoramę obejmującą Małą Fatrę, Tatry Bielańskie, Rohacze oraz masyw Wielkiej Raczy. Najlepiej dostać się tu szlakiem żółtym z Tyry, albo niebieskim i żółtym z Koszarzysk. Podejścia nie są trudne, na szlaku nie ma trudności technicznych. Trasy dla każdego.
Widok spod schroniska
Schronisko powstało w 1935 roku, jako ostatnie z wybudowanych w tej części pasma. Jest własnością sekcji Klubu Czeskich Turystów z Trzyńca. Niewielki, piętrowy budynek, jak na czeskie schroniska, ma całkiem przyjemną architekturę. Nie razi megalomanią, jaką często można zobaczyć w czeskich górach. Nie ma tu asfaltu pod drzwi budynku. Jest cisza i spokój.
Schroniska i chaty w płn-wschodniej cz. B. Ślasko-Morawskiego
Obecnie schronisko ma do zaoferowania 19 miejsc noclegowych w pokojach 3, 4 i 6 osobowych. Do lat sześćdziesiątych na pobliskiej polanie znajdowało się jeszcze 10 domków letniskowych, ale nie wytrzymały próby czasu. Cena noclegu to 220 KC (ok. 33 zł).
Piwo samo zjawiało się na stoliku, jak to w Czechach. Wystarczyło postawić pusty kufel na stole. A że obsługa fachowa i gościnna, to świetnie czytała oczekiwania klientów. Nie wspominając o wyjątkowo dobrym guście muzycznym. O którym oczywiście nie sposób dyskutować, lecz David Bowie, AC/DC, Rage Against the Machine czy Zeppelini, jeszcze nikomu nie zepsuli wieczoru. Takiego nagromadzenia dobrej muzyki w górach już dawno nie doświadczyłem.
No i do tego jedzenie. Menu może niezbyt obszerne, za to ceny przystępne, a samo jedzenie bardzo apetyczne. Testowaliśmy zupy. Gulaszowa: bardzo syta, z konkretną mięsną wkładką, lekko pikantna, rozgrzewająca. I czosnkowa, dostępna w dwóch wersjach. Dopiero na drugi dzień przypomnieliśmy sobie nazwę tej, którą wybrał Rafał – „Świeży dech”. Daleko temu przysmakowi do zwykłej czosnkowej polievki, tak popularnej o południowych sąsiadów. Tamtą robi się zwykle – przynajmniej tak mniemam – z jednego, maksymalnie dwóch ząbków czosnku. Tą, która zapewnia świeży dech, co najmniej z dwóch warkoczy. Jest gęsta i mocno aromatyczna. Tak mocno, że nawet górskie, zimowe powietrze nie jest w stanie zlikwidować wspomnianej świeżości przez cały następny dzień. To zdecydowanie specjalność tutejszego szefa kuchni. W końcu to chata pod Ostrym
U góry: gulaszowa. Na dole: prawdziwa przyczyna, dla której to miejsce nazywa się „Chata Ostry”
Sumując. Przyjemne, klimatyczne miejsce, w którym warto zaszyć się wieczorową porą po solidnej trasie pieszej lub rowerowej. Bo i w ten sposób można tu z łatwością dojechać. Warte rozważenia, jeśli szukamy noclegów w tej części Beskidów.